rdfs:comment
| - Od wielu lat w mojej rodzinie żyje dziwna tradycja: zawsze, kiedy jedliśmy posiłki, babcia zanosiła jeden talerz z obiadem na strych. Podobnie było z tradycyjnymi flaszkami, które dorośli osuszali w święta. Zawsze zostawała jedna na stole, a o północy, dziadek zanosił ją na strych. Chciałem wiedzieć, czemu tak robili, ale nikt mi o tym nie mówil. Dopiero, gdy skończyłem 16 lat, ojciec opowiedział mi o korzeniach tej tradycji.
- Czy warto drażnić wilkołaka? Oj nie, bo będzie draka! Czy warto smoka wodą polewać? A kto będzie popiół zbierać? Czy warto wampira rozdrażnić? Lepiej się nie zbłaźnić. Czy bazyliszka warto podziwiać? Lepiej już nie wydziwiać. Czy można o zombi żartować? O zmarłych niestosowna zła mowa. Czy z diabłem w karty grać można? A potem w piekle być z rożna. Czy demony można obrażać? Nie chcę się już powtarzać. To jeszcze czy można duchy budzić? Tak, można się łudzić, że siły nieczyste co oczywiste się zdaje, mogą być znudzone. Lecz niemądre są takie plany by żart z nich był udany. Można postradać rozum nie tylko. Bo dać rozszarpać się wilkom, podpalić smokom i wyssać wampirom, w kamień zamienić lub pożywną stać się zombi kolacją, jest iście diabelską racją. Duchów też budzić nie radzę, a teraz tylk
|
abstract
| - Czy warto drażnić wilkołaka? Oj nie, bo będzie draka! Czy warto smoka wodą polewać? A kto będzie popiół zbierać? Czy warto wampira rozdrażnić? Lepiej się nie zbłaźnić. Czy bazyliszka warto podziwiać? Lepiej już nie wydziwiać. Czy można o zombi żartować? O zmarłych niestosowna zła mowa. Czy z diabłem w karty grać można? A potem w piekle być z rożna. Czy demony można obrażać? Nie chcę się już powtarzać. To jeszcze czy można duchy budzić? Tak, można się łudzić, że siły nieczyste co oczywiste się zdaje, mogą być znudzone. Lecz niemądre są takie plany by żart z nich był udany. Można postradać rozum nie tylko. Bo dać rozszarpać się wilkom, podpalić smokom i wyssać wampirom, w kamień zamienić lub pożywną stać się zombi kolacją, jest iście diabelską racją. Duchów też budzić nie radzę, a teraz tylko strzepnę sadzę i wylezę z komina. Cóż za dziwna mina? To ja - Licho. Kusiłem cię cicho. Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa
- Od wielu lat w mojej rodzinie żyje dziwna tradycja: zawsze, kiedy jedliśmy posiłki, babcia zanosiła jeden talerz z obiadem na strych. Podobnie było z tradycyjnymi flaszkami, które dorośli osuszali w święta. Zawsze zostawała jedna na stole, a o północy, dziadek zanosił ją na strych. Chciałem wiedzieć, czemu tak robili, ale nikt mi o tym nie mówil. Dopiero, gdy skończyłem 16 lat, ojciec opowiedział mi o korzeniach tej tradycji. Otóż pewnego dnia, mój pradziadek, niech spoczywa w pokoju, szedł rano do pracy. Kulał, dlatego miał ze sobą laskę, która dawała mu podparcie. W pewnej chwili laska wypadła mu z rąk. Chciał się już po nią schylić, lecz wtedy, jak Filip z konopi, wyrósł przed nim modnie ubrany dżentelmen w kapeluszu i podał mu laskę. Pradziadek już chciał mu dziękować, ale zamarł, gdy ten drugi zdjął kapelusz i schylił się w geście przywitania. Nieznajomy twarz miał normalną. Jedyne, co zwracało uwagę to dwa kozie różki i szeroki, drapieżny uśmiech. Pradziadek krzyknął i ile sił w nogach zaczął uciekać, a diabeł puścił się za nim. W pewnej chwili, pradziadek dotarł do starego lasu. Po chwili jednak zgubił się. Krążył bez celu po lesie, dopóki nie usłyszał śmiechu diabła nieopodal siebie. Znowu zaczął uciekać, aż w końcu dotarł do dużego drzewa z dosyć sporą dziuplą w pniu. Była ona jednak za mała, by pradziadek mógł się w niej schować. Diabeł już skoczył na pradziadka, gdy ten schylił się raptownie. Diabeł wpadł do dziupli. Powyrywał się troszkę, po czym zaczął wołać pomocy. Mądry pradziadek nie posłuchał błagań diabła i uciekł gdzie pieprz rośnie od starego drzewa. Po godzinie wyszedł z lasu. Gdy skończył 60 lat, postanowił zakupić kilkadziesiąt drzew z tego samego lasu, tak na szczęście, by zbudować dom dla przyszłych pokoleń. Lecz, nie poszczęścił mu się ten nabytek. Pośród kupionych drzew, było to, w którym pradziadek uwięźił diabła. I cóż, drzewa poszły do tartaku i przerobiono je na deski, z których potem zbudowano dworek. Jakiś czas potem w domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Były one winą rozwścieczonego diabła. Po krótkiej interwencji, diabeł postanowił się uspokoić, pod warunkiem, że w święta będzie częstowany trunkiem i jedzeniem. No i tak, od tego czasu się im wiodło. Zanim pradziadek umarł, przekazał tę wiedzę mojemu dziadkowi, a dziadek mojemu ojcu. A teraz także ojciec przekazał ją mi... Kategoria:Opowiadania Kategoria:Legendy miejskie
|