| abstract
| - 4 A noc, co w kole odwrotnym pomyka, Szła z wód Gangesu, dzierżąc wagi w ręce, Co rwą się, kiedy nocorówni tyka. 7 Więc lic zorzanych białość i rumieńce Przez słońca bliskość, w miejscu, skąd patrzałem, Ten miały pozór, co zblakłe czerwieńce. 10 Staliśmy ciągle nad fal morskich wałem, Jako podróżni do drogi gotowi, Myślą śpieszący, a żmudzący ciałem. 13 Wtem jak o świcie, gdy się ma ku dniowi, Mars się w oparach czerwonością krwawi, Morze zachodnie mając u wezgłowi, 16 Tak mi się zjawił — bodaj jeszcze zjawi — Blask, co po wodnej ścieżce w szybkim gonie Leciał, jak żaden lot ziemskich żurawi. 19 A ledwo że się ku Wodzowi skłonię, By spytać, co to, już on na topieli Rośnie i coraz ogromniejszy płonie. 22 Wtem po dwu bokach zjawienia wystrzeli Jakowaś białość, a dołem dokoła Drugi się jakiś płat śnieżny zabieli. 25 Mistrz jeszcze słowa nie wymówił zgoła, Gdy błysła skrzydeł para białopiana, Aż wtem żeglarza pozna i zawoła: 28 „Prędzej, o prędzej, padaj na kolana! Anioł to boży, złóż ręce, skłoń lice, Wnet ujrzysz więcej takich rabów Pana. 31 Patrz, jak on sztuki ludzkie ma za nice: O żaglach nie dba ani dba o sterze, Na skrzydłach mierząc tak wielkie granice. 34 Patrz, jak powietrze nimi pod się bierze, Parą wieczystych żagli strzygąc z góry, Co nie padają jak to ziemskie pierze". 37 Potem, gdy bliżej ptak z boskimi pióry Podleciał, takim pożarem zapłonął, Że znieść nie mogąc, mój ziemskiej natury 40 Wzrok szukał ziemi; on zaś dalej wionął Do brzegu czółnem tak lekkim, że w wodzie Nawet rąbeczek jego dna nie tonął. 43 Sternik na tyłach stał — w takiej urodzie,300px|right Że mi wyglądał jak osoba święta; Więcej sta duchów siadło w głębi łodzie. 46 „Egipskie Izrael kiedy rzucał pęta..." I to, co dalej stoi w księdze, społem Śpiewały zgodnie duchy niebożęta. 49 Anioł krzyż kreślił, więc padają czołem I na wybrzeżnym piasku się pokładą, A on jak przybył, tak i pierzchł sokołem. 52 I przyglądają się górskim posadom Na tej nieznanej rzucone krawędzi, Jak człowiek lądu nowego nieświadom. 55 Już Koziorożca spośród niebios pędzi Słońce i bełty ognistymi praży, Śląc swoje żary każdej świata piędzi, 58 Gdy obca rzesza k'nam obróci twarzy: „Pokażcie w górę drogę, jeśli znacie" — Powiada do nas. Więc takim ją darzy 61 Mistrz dobry słowem: „Zapewne mniemacie, Żeśmy świadomi drogi w tej krainie; W pątniczej idziem, jako i wy, szacie. 64 Chwilką przed wami przez takie pustynie Szliśmy i takich urwisk zawieruchy, Że wyjście w górę fraszką będzie ninie". 67 A wtem, zaledwie spostrzegły się duchy Po mym oddechu, iżem człowiek żywy, Stanęły; podziw opętał im ruchy. 70 Wraz jak do posła, co z różdżką oliwy Przybył, tłum śpieszy i coraz to większy Kupi się, staje, ciśnie, nowin chciwy, 73 Ów orszak, chwilką tylko się ulększy, Podbiegł i stanął; oczyma mię mierzy, Zapominając iść, gdzie duch się piększy. 76 Wtem jedna postać zerwie się i bieży Z gestem tak lubym przed rzesze podróżne, Iż czułem, że jej odpłacić należy. 79 O mary, oczom tylko od mar różne! Trzykroć się na niej ręce me wiązały, Trzykroć do piersi mych upadły próżne. 82 Snadź się me lica dziwem malowały, Gdyż duch uśmiechnął się i cofnął wsteczą, A jam się rwał biec, wychylony cały. 85 Rzekł słodko: „Nie sil się nad próżną rzeczą!" Tedy poznawszy, usta doń obrócę, Prosząc, by ze mną pogadał człowieczo. 88 „Jeślim cię kochał, w doczesnej zewłoce Bywszy, dziś niemniej kocham, toż pogwarzę; Lecz jakie ciebie pchnęły tutaj moce?" 91 „O mój Casella, ja tu iść się ważę, Bym mógł powrócić znowu w te dzierżawy, Ale kto tobie zwłokę cierpieć każe?" 94 On na to: „Nikt mi nie wzbraniał przeprawy, Jedno, kto bierze, kogo chce, do łodzi, Ten na mnie dotąd bywał niełaskawy. 97 Snadź z wolą bożą anioł swoją godzi... Od trzech miesięcy jednak niewątpliwie Na pokład jego każdy wolno wchodzi. 100 Toż gdym nad morza brzegiem czekał chciwie, Gdzie Tybru rzeka swoje nurty soli, Zostałem odeń przyjęty życzliwie, 103 Teraz odleciał nową odbyć kolej Do portu, kędy oczekują roje Duchów, piekielnej niezdanych niewoli". 106 „Pieśniarzu — rzekłem —jeśli tutaj twoje Odczłowieczenie więzów nie nakłada Na śpiew, co we mnie koił niepokoje, 109 Ni na moc ową, co pamięcią włada, Pociesz mą duszę, która, obleczona W cielesne szaty, z trudu już upada". 112 „Miłość śród myśli moich rozgwarzona..." Rozpoczął głosem tak słodkiego brzmienia, Że echo jego dotąd mi nie kona. 115 Ja, Mistrz i duchy pełni upojenia Tak chciwe jemu daliśmy posłuchy, Że w nas pamięci nie zostało cienia. 118 Jemu poddany, a na resztę głuchy Stałem; tłum ze mną. A wtem starzec na nie Zawoła: „Ejże, opieszałe duchy, 121 Co to za żmuda, za leniwe stanie? Bieżajcie z łuski osmuknąć źrenice, Która wam Boże opóźnia poznanie!" 124 Jak kiedy dziobiąc proso i pszenicę, Pozbywszy dumy, co nią pióra stroszą, Drobno stąpają ciche gołębice, 127 Skoro się nagle jakim strachem spłoszą, Naraz od smacznej odlecą wieczerzy, Bo już ważniejszą w sobie troskę noszą — 130 Tak, widzę, śpiewu zaprzestał ów świeży Poczet i wszystek rozpierzchł się po stoku, Jak człek, co bieży, ni wie, dokąd bieży; 133 A my też za nim, nie hamując kroku.
|