rdfs:comment
| - Upór jest w naszych grzechach, strach jest w naszych żalach, Za skruchę i pokutę płacim sobie drogo – I wesoło znów kroczym naszą błotną drogą, Wierząc, że zmyjem winy – w łez mizernych falach. A na poduszce grzechu szatan Trismegista Nasz duch oczarowany kołysze powoli, I tak trawi bogaty kruszec naszej woli Trucizną swą ten stary, mądry alchemista. Diabeł to trzyma nici, co kierują nami! Na rzeczy wstrętne patrzym sympatycznym okiem – Co dzień do piekieł jednym zbliżamy się krokiem Przez ciemność, która cuchnie i na wieki plami. Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - Upór jest w naszych grzechach, strach jest w naszych żalach, Za skruchę i pokutę płacim sobie drogo – I wesoło znów kroczym naszą błotną drogą, Wierząc, że zmyjem winy – w łez mizernych falach. A na poduszce grzechu szatan Trismegista Nasz duch oczarowany kołysze powoli, I tak trawi bogaty kruszec naszej woli Trucizną swą ten stary, mądry alchemista. Diabeł to trzyma nici, co kierują nami! Na rzeczy wstrętne patrzym sympatycznym okiem – Co dzień do piekieł jednym zbliżamy się krokiem Przez ciemność, która cuchnie i na wieki plami. Jak żebraczy rozpustnik, co, gryząc, przyciska Męczeńską pierś strudzonej starej nierządnicy, Kradniem rozkosz przejściową – w mroków tajemnicy Jak zeschłą pomarańczę, z której sok nie tryska. Niby rój glist, co mrowiem gęstym się przewala, W mózgu nam tłum demonów huczy z dzikim śmiechem, A śmierć ku naszym płucom za każdym oddechem Spływa z głuchymi skargi, jak podziemna fala. Jeśli gwałt i trucizna, ognie i sztylety Dotąd swym żartobliwym haftem nie wyszyły Kanwy naszych przeznaczeń banalnej, niemiłej, To dlatego, że brak nam odwagi – niestety! Ale pośród szakalów, śród panter i smoków, Pośród małp i skorpionów, żmij i nietoperzy, Śród tworów, których stado wyje, pełza, bieży, W ohydnej menażerii naszych grzesznych skoków – Jest potwór – potworniejszy nad to bydląt plemię, Nuda, co, chociaż krzykiem nie utrudza gardła, Chętnie by całą ziemię na proch miałki starła, Aby jednym ziewnięciem połknąć całą ziemię. Łza mimowolna błyska w oczu jej pryzmacie, Ona marzy szafoty, dymiąc swe haszysze, Ty znasz tego potwora, co jak sen kołysze – Hipokryto, słuchaczu, mój bliźni, mój bracie! Image:PD-icon.svg Public domain
|